sobota, 31 maja 2014

Negation.

Idę. Ona się uśmiechnie, on przywita, a ona podejdzie i porozmawia. Idę do Niego, jak zawsze od pewnego czasu, patrzę na nich, wszyscy są zadowoleni, patrzą na mnie, uśmiechają się, rozmawiają do mnie. On potem zajmuje mi czas, mam co robić, z kim porozmawiać.

...

Siedzę w pustym pokoju. Żadnej wiadomości, żadnego uśmiechu, żadnej prośby o pomoc lub radę. Jego nie ma, nie może się przywitać, nie może powiedzieć, że kocha. Nie mam koło siebie nikogo. Zostawiliście mnie. To moja wina? To ja odstraszam od siebie ludzi? Czy to ja mam ze sobą problem?

Zielony, zielony, zielony... ale nie dla mnie. Dla mnie ich nie ma. Sami nie chcą dla mnie być. Przestaję rozumieć wszystkich dookoła, smutno mi. Zimno. Nie ma mnie kto ogrzać, zaparzyć kawę, przytulić, chwycić za rękę. Być blisko. To moja wina?

Czyżby mój czas już minął? Widać nie potrzebujecie mnie, przeszkadzam. Ale na złość Wam, będę żyć. Lecz nie będziecie o niczym wiedzieć, nic nie będę Wam mówić. I tak by Was to nie obchodziło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz