wtorek, 8 listopada 2016

Spowiedź.

Początek listopada, a ja już mam marne myśli w głowie. Zaczynam czuć się marnie i bezsensownie, starając się przy tym zachować pewną równowagę, co jednak nie za bardzo mi wychodzi. Pora roku i związana z nią pogoda przytłacza mnie i sprawia, że chcę się zamknąć w kokonie i stamtąd nie wychodzić przez najbliższe kilka miesięcy.
Jesień i zima to najgorsze okresy w roku. Wtedy człowiekowi (a przynajmniej mi) doskwiera wieczny Weltschmerz i ból dupska. Moja granica cierpliwości jest mniejsza, a doprowadzenie mnie do wściekłości jest prostsze niż zwykle. Nic nie dają próby uspokajania, bo w takim czasie nawet maleńka iskra może wywołać pożar lasu.

Pożarem ostatnio stały się kłótnie z Nim. Nie wiem, które z nas je wywołuje - czy ja swoją obniżoną tolerancją na wszystko, czy on swoim olewactwem. Wiem jedno - już nie daję rady i chcę z tym wszystkim skończyć. Wszystko zakończyć, zawinąć się w kokon i na wiosnę zacząć nowe życie bez bagażu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz