niedziela, 4 grudnia 2016

All in one. II

Nie mam na nic ochoty.
Więc coś napiszę.
Nie wiem o czym.
Napiszę więc o wszystkim.


Od dwóch dni siedzę w domu - tym prawdziwym - i zastanawiam się jak mu to powiedzieć. Jak przekazać mu to by zrozumiał i nie zwariował. Wiem, że chcę, ale boję się, że nie dam rady i dam mu kolejną szansę. Z litości. Z dobroci serca. Ale już nie chcę być szlachetna i dobra. Chcę przez chwilę pomyśleć o sobie, by swoje szczęście nie musieć rozdzielać na dwoje.

-------

Zatańczyłabym. Boże, jak mi się chce tańczyć. Ruszać się w rytm muzyki, bassów przechodzących od uszu aż do bioder i nóg. Kocham tańczyć. Gdy tańczę czuję się cudownie. Czuję całe swoje ciało, jestem go pewna i wiem co umiem z nim zrobić. Posiadanie partnera dodaje mi jeszcze więcej satysfakcji, bo wiem, że to co robię jest dobre. Ruch bioder, podnoszenie sukienki aż do ud, bo przeszkadza. Kocham to.

-------

Nie wiem co mam robić. Siedzę przed laptopem i odrzucam każdy pomysł na działanie, który przychodzi mi do głowy. Chcę leżeć całe życie i równocześnie zrobić coś. Coś co da mi satysfakcję i pozwoli myśleć, że jednak coś potrafię.

-------

Chcę żeby do mnie napisał. W końcu. Ale nie on. Ten nowy on. Bardzo chcę, mimo że to niemożliwe. Nie powiedział jeszcze "nie". Ale i ja nie zapytam, bo boję się, że powie "nie". A tak przynajmniej mogę marzyć i fantazjować, że jednak jest jakiś cień nadziei. Może mi powie, że jestem ładna. Może mi powie, że mu się podobam. Może będzie chciał się spotkać.
Może zauważy te wszystkie komplementy i stwarzanie sytuacji do spotkania z nim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz