czwartek, 31 sierpnia 2017

So alone.

Niby wszystko jest w porządku - jestem zdrowa, mam w czym chodzić, mam co jeść. 
Ale nie mam do kogo wracać. 
Kończę pracę, kończę zajęcia i mam ochotę pójść gdziekolwiek, tylko nie do mieszkania, gdzie nikt na mnie nie czeka. Które jest puste, pozbawione jakiegokolwiek wyrazu, emocji i chęci. To mieszkanie staje się dla mnie więzieniem, czterema nic nie znaczącymi ścianami, męczy mnie przebywanie tam. Dobija. Sprawia, że moja samotność pogłębia się, staje się uciążliwie nie do zniesienia, uświadamia mi jak mało znaczę, jak jestem mało ważna dla świata. 
Nie mogę już tego dłużej znieść, tego poczucia bezsensowności mojej egzystencji, tej dobijającej samotności i wszechogarniającej pustki. Ludzie, którzy się pojawiają nie chcą zamieszkać na dłużej, a ja nie mam zamiaru ich przy sobie zatrzymywać na siłę, ciągnąć do siebie, jakby od tego zależało moje życie. Choć - może zależy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz