wtorek, 18 lipca 2017

Reflektor.

Leżę. Wypiłam zbyt dużo wina, zbyt dużo piwa. Trzymam psa za łapę. Jedyne ciepło, które czuję.

niedziela, 9 lipca 2017

Fear.

Boję się. Każdy dzień napawa mnie paraliżującym strachem, który nie pozwala mi się cieszyć w pełni.

Boję się budzić rano, bo wiem, że gdy wstanę, nikt na mnie nie będzie czekał. Tylko samotność i brak uczucia przynależności do kogoś. Nic dobrego.

List. Rachunek sumienia.

Znowu noc, znowu myślę. O nocnych godzinach pozwalam myślom płynąć tam, gdzie nie powinny. Na zakazane wody.

Kocham Cię już od ponad pół roku. Od dwóch miesięcy próbuję pogodzić się z faktem, że druga połowa mnie nie chce być moja. Jakoś marnie mi to idzie. Umysł już dał spokój, zostało tylko serce, które nijak nie chce zapomnieć tych wspólnie spędzonych nocy, czułych uścisków dłoni i ciepłego oddechu na szyi. Nie może się pogodzić z faktem, że już tego nie będzie.

Raz kochałam przez sześć lat. Sześć bitych lat kochałam bezgranicznie i bezwarunkowo, a on tę miłość odrzucił. A ja trwałam przy nim dalej dopóty, dopóki on tego chciał. A dzisiaj? Straciłam wiarę w lepsze jutro. Nie wierzę już, że kiedyś będzie dobrze, że dam sobie radę z tym wszystkim. Boję się, że skończę po raz trzeci tak jak teraz, boję się bólu odrzucenia i samotności. Dlatego zablokowałam uczucia. Nie wiem co jest gorsze - czuć ból, ale wiedzieć, że się żyje, czy czuć nic, pustkę w sobie.

To tragiczny obraz - kroczenia między pustką niektórych emocji, a nadwrażliwością na inne. Koszmarnie bolesny, ale jednocześnie jak tragicznie piękny - zostałam jedną z bohaterek powieści z epoki, którą tak umiłowali sobie romantycy. Tragicznie zakochana. Dramat w 4 aktach, bo tyle to wszystko trwało.

Dałeś mi tak wiele - pewność siebie, inne spojrzenie na siebie, pierwszy mnie doceniłeś tak jak na to zasługiwałam. A teraz czuję się popsuta. Nie chcę kolejny raz nikogo do siebie dopuścić z dwóch powodów - za strachu przed kolejnym, tak głębokim i przemożnym rozczarowaniem; i dlatego, że zmieniłeś moje standardy, bo teraz chcę kogoś godnego mnie, kto będzie w stanie pobić Cię na głowę. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego jak trudne to zadanie, bo wszystkie rzeczy, które ode mnie usłyszałeś były prawdą.

Myślałam, że już na zawsze pozbyłam się maski, która udawała za mnie przed światem, że wszystko jest w porządku. Ale czerwone i zapuchnięte oczy niełatwo zakryć. Nie życzę nikomu tylu przepłakanych z żalu nocy. Szczególnie Tobie.

Czasem zastanawiam się jakby to było, gdybyśmy nigdy nie byli razem. Gdybyśmy od początku byli tylko przyjaciółmi. Może po jakimś czasie poprosiłbyś mnie o radę dotyczącą następnej kobiety w Twoim życiu? Może pomogłabym Ci na nowo poukładać sprawy z A. Byłabym zadowolona, że mogłam Ci pomóc, bo o szczęściu nie ma mowy. Nie wierzę w szczęście. Ale może Ty byłbyś do tej pory szczęśliwy z inną, a ja wciąż sama, szukająca ulotnej i kłamliwej mary miłości.

Na koniec powiem, że jestem tchórzem. Nie mam odwagi powiedzieć Ci tego w twarz, bo odkryłam tak wiele jak jeszcze nigdy dotąd. Nikt nie zaglądnął tak głęboko, jak w tym momencie pozwalam Ci wejść. W dziewiąty krąg piekielny.

Właśnie pękła tama. Jutro, gdy Ci to pokażę, już wszystko będzie w porządku.