wtorek, 29 listopada 2016

poniedziałek, 28 listopada 2016

Feniks.

To zabawne jak kilka godzin może sprawić,
że człowiek odradza się jak feniks z popiołów.

Płonęłam. Zimnym, smutnym płomieniem rozżalenia, bezsensowności i bezużyteczności. Płonęłam patrząc na szczęście wokół, na ludzi zadowolonych z życia, na sytuację sprawiające radość. Zapłonęłam z żalu, spowodowanego tym co robię i kim się stałam. Wypaliło mnie do końca poczucie, że moje miejsce tutaj jet nieokreślone, że moja egzystencja, to nie życie. Wypaliła mnie myśl o nieumytych naczyniach, o kurzu na półkach i smugach pasty do zębów na umywalce. Spopieliła mnie miłość (czy niemiłość?). Najpiękniejsze i najbardziej bolesne z uczuć sprawiło, że stałam się plamą rozwodnionego od łez pyłu.

Lecz wiesz co?
To zabawne jak kilka godzin może sprawić,
że człowiek odradza się jak feniks z popiołów.

Dwa złote promienie oświetliły mnie, ogrzały ciepłem śmiechu, dały sił wartością ich słów. Mówili, śmiali się, aż dali mi sił, by powstać i odrodzić się. Stałam się tak słoneczna jak oni, błyszczałam, skrzyłam się pośród nich docenieniem i znajomością własnej wartości. Byłam i żyłam, towarzysząc im w ich życiu. Żyliśmy ramię w ramię. Lecz przyszedł czas, gdy miałam żyć sama. Żyję. Ale czuję smród popiołu.

To zabawne jak mało potrzeba czasu może sprawić, 
że człowiek rozsypuje się w popiół.



wtorek, 8 listopada 2016

Spowiedź.

Początek listopada, a ja już mam marne myśli w głowie. Zaczynam czuć się marnie i bezsensownie, starając się przy tym zachować pewną równowagę, co jednak nie za bardzo mi wychodzi. Pora roku i związana z nią pogoda przytłacza mnie i sprawia, że chcę się zamknąć w kokonie i stamtąd nie wychodzić przez najbliższe kilka miesięcy.
Jesień i zima to najgorsze okresy w roku. Wtedy człowiekowi (a przynajmniej mi) doskwiera wieczny Weltschmerz i ból dupska. Moja granica cierpliwości jest mniejsza, a doprowadzenie mnie do wściekłości jest prostsze niż zwykle. Nic nie dają próby uspokajania, bo w takim czasie nawet maleńka iskra może wywołać pożar lasu.

Pożarem ostatnio stały się kłótnie z Nim. Nie wiem, które z nas je wywołuje - czy ja swoją obniżoną tolerancją na wszystko, czy on swoim olewactwem. Wiem jedno - już nie daję rady i chcę z tym wszystkim skończyć. Wszystko zakończyć, zawinąć się w kokon i na wiosnę zacząć nowe życie bez bagażu.