poniedziałek, 4 listopada 2013

Pain.

Idę. Ostre kamienie ranią moje stopy. Z każdym krokiem zostawiam za sobą coraz więcej krwi. Brnę dalej w beznadzieję, nie okazując bólu, nie pokazując jak cierpię. Wiatr zwiewa mi włosy otulając delikatnym podmuchem twarz, jakby chciał głaskając ją, dodać mi otuchy. Lecz potem wzmaga się przebijając przez każde włókno sukienki, odkrywając swoje prawdziwe oblicze. Nieokiełznany uderza we mnie raz po raz, czyniąc moją drogę coraz trudniejszą. Stopy bolą coraz bardziej. Między drzewami słychać miarowe oddechy wilków, które wyczuły krew. Czuwają, czekając na moment dogodny do ataku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz