wtorek, 23 września 2014

Figment of the Imagination.


Zobaczyłam to zdjęcie i nagle coś mnie zakuło. Zabolało po lewej stronie klatki piersiowej. Cudowny dla mnie biust, talia, brzuch, obojczyki, smukłe ramiona, kawałek pełnych warg. Boli mnie, że to nie jestem ja.
Dlaczego wszystkie kobiety tam są tak perfekcyjne i idealne w moim mniemaniu? Dlaczego nie potrafię u siebie znaleźć niczego, co było chociaż zadowalające? W każdej części znajdę defekt, w każdym odcinku błąd. Czuję wilgotniejące oczy, bo czuję czasem wręcz nienawiść patrząc w lustro. Wiem, że nie można spasować każdemu, że nie można być idealnym. Ale dlaczego do cholery akurat najmniej idealna jestem dla samej siebie?
To co czuję nie jest zazdrością pomieszaną ze smutkiem i rozczarowaniem, że jestem stworzona tak a nie inaczej. Gdyby ktoś teraz dał mi szansę zmiany wyglądu, żeby wszystko to co mi się nie podoba zmieniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zgodziłabym się bez wahania.
Ale ona jest ucieleśnieniem tego jak chciałabym wyglądać. Jest ideałem. Jest moją utopią, niemożnością, pragnieniem, urojeniem, fantazją i abstrakcją. Nikt i nic nie jest takie jak ona.
A najgorsze, że ja taka nie jestem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz